poniedziałek, 21 kwietnia 2014

16.

"Najtrudniej uleczyć się z miłości, która przyszła nagle. "
Jean de La Bruyére

Trzeba być cierpliwym. Trzeba dać czas uczuciom. Trzeba czekać w ciszy, żeby nie spłoszyć cienkiej nici porozumienia.

Za mną gwałtowny czas wzlotu. Świadomych uśmiechów, wypieków na policzkach. Przekroczona pewna granica, ale przede mną jeszcze ich wiele. 
I wszystko jak mozaika, zaczyna do siebie pasować. Choć jest jeszcze wiele elementów, które ze sobą nie współgrają.
Jest też życie. To, które prowadzę o 11 lat. Są realia bolesne, codzienność, której nie mogę się pozbyć...a bynajmniej części z niej nie chcę.
Bo gdyby była przyjaźń...też byłabym szczęśliwa. 

Myśli są jak ciepły koc. Grzeją. I wierzyć lub nie, realnie ukazują się na policzkach i uszach. :-) Taka moja mała tajemnica nagłych rumieńców.

Ten czas pokazał mi również, jak postrzegają go inni ludzie. Mogłabym rzec, że to chodzący Anioł po ziemi. 
Nie znajdzie się chyba ani jedna dusza, która żywiłaby do niego uraz.

Jest pięknem i dobrem. Oazą spokoju i wielkoduszności. Jest skromny i chyba nieświadomy, jaki ma wpływ na innych ludzi.





środa, 9 kwietnia 2014

15.

"Cze­kaj na właści­wy mo­ment, na te­go mężczyznę, któy spra­wi, że two­je życie upi­je się miłością"
Janusz Leon Wiśniewski

Gdybym mogła ująć jego twarz w swoje dłonie. Gdybym mogła złożyć pocałunek na jego ustach, zmierzwić palcami jego włosy. Gdybym mogła złożyć głowę na jego piersi i posłuchać bicia serca. Gdybym mogła ujrzeć swoje odbicie w jego oczach, poczuć ciepło jego dłoni i zapach skóry. To miałabym cały świat świat zamknięty w swoich objęciach. Czy można bardziej kochać i pragnąć?

Jego głos...łagodny, dźwięczny, hipnotyzujący. Za każdym razem kiedy mówi i śpiewa, ja odpływam. Nic i nikt nie istnieje.

Tęsknię.

Tęsknię.

Tęsknię.


niedziela, 6 kwietnia 2014

14.

"Ani czas, ani mądrości nie zmieniają człowieka, bo odmienić istotę ludzką, zdolna jest wyłącznie miłość. "
Paulo Coelho


Niedziela jest dniem, kiedy najwięcej myślę. Czas się dłuży...lub mija zbyt szybko. Niedziela otwiera nowy tydzień. Jest leniwa i złośliwa. Cały czas tłucze w głowie myślą, że jutro poniedziałek. Tydzień nowych-starych dróg...utknęłam w tym momencie, bo nie wiem, co dalej napisać. 
Chciałam potraktować dzisiaj w poście o przyjaźni. Cały czas zastanawiam się, jak ona powinna wyglądać. Dla mnie, tak myślałam, jest wszystko oczywiste. Jestem dostępna 24h, wyrwana ze snu o drugiej w nocy mobilizuję wszystkie siły. Jestem gotowa na zrobienie największej głupoty dla przyjaźni. Tak myślę. Ale to jestem ja. Gotowa do poświęceń, podczas wątpliwości, czy aby na pewno jestem przyjaciółką dla drugiej strony. Czy jeśli powstają wątpliwości, to jest to prawdziwa przyjaźń? 
To niesamowite, wśród tylu ludzi ja czuję się bardzo samotna. Niemożność podzielenia się tym, co we mnie siedzi, jest bardzo męczące. Powstaje kotłowanina w moim mózgu...ale...

A on? On jest. 6 dni bez jego widoku były jak głęboka otchłań, w którą spadałam. Narzucony post, potem msze bez niego. Stan niezrozumiały dla kogoś, kto wie o NIM. Bo ja jestem zbyt uczuciowa, mam zbyt romantyczne pojęcie o miłości. Bo jestem za miękka...bo mam pomysły, które muszę sama zrealizować...w końcu to mój interes.
...ale... myśląc o tym wszystkim postanowiłam, że zachowam go tylko dla siebie. Nie będę już pisała powłóczystych smsów, przy kawie nie wymówię jego imienia. Niech będzie tylko mój. Niech to będzie tylko mój ból, siarczysty policzek, które wymierzyło mi życie. Nikt i nic mi nie pomoże, jeżeli ja sama sobie nie pomogę. Sama dla siebie. Całe życie. 
Czuję, że dobrze robię. Chcesz, opowiem...nie - nie ma sprawy. Bez tego całego szumu, próby szukania zrozumienia u innych, będzie to bardziej moje. Skoro tą całą paranoję potrafię tylko ja zrozumieć, to po co w to mieszać innych. 

Wczoraj był zmęczony. Co się dziwić, "przepedałował" kilka kilometrów na rowerze. ;-) Słodko rumiany, z chrypką zmęczenia. Nie zapomniał jednak o uśmiechu. Za to Ci Panie Boże dziękuję. Za jego uśmiech, pomimo iż pewnie nieraz był bardzo zmęczony. Za to, że kiedy drzemie podczas mszy, ja mogę patrzeć na jego przymknięte powieki, skupienie i wyciszenie. ;-)
Dziękuję Ci Panie Boże za Niego. Bo pomimo, iż zrzuciłeś na mnie brzemię miłości niemożliwej, która przeciska moje serce przez maszynkę smutku, to dzięki temu otwierają mi się szerzej oczy. Widzę więcej i czuję bardziej. 






czwartek, 3 kwietnia 2014

13.

"Miłość jest pełna pułapek. Kiedy chce dać znać o so­bie - ośle­pia światłem i nie poz­wa­la doj­rzeć cieni, które to światło tworzy."
Paulo Coelho


Dziś mija czwarty dzień bez jego widoku. Mam wrażenie, jakby moje serce chciało wyrwać się z piersi i przylgnąć do jego serca. Śniąc nie wiem, czy to rzeczywistość czy silne pragnienie jego...w każdej postaci.
Każde dni mijają mi na zmaganiu się z rzeczywistością. Gdyby tylko wiedział...

Post na niego nałożyłam sobie sama. Czas wyciszyć emocje, pragnienia i chaos jaki powstał w moim życiu. Czas okiełznać to uczucie.
Choć z drugiej strony chciałabym poznać smak jego skóry. Poczuć ciepło jego ust, dotyk rąk. Głęboko wciągnąć w płuca jego zapach. Zatopić palce w jego włosach...Chciałabym ciasno do niego przylgnąć, usłyszeć bicie jego serca.

Kocham go...


poniedziałek, 31 marca 2014

12.

"Miłość jest cze­kaniem na sze­les­ty, lis­ty, na pu­kanie do drzwi. "
Małgorzata Hillar

Jak długo będzie trwał ten stan? Aż coś się wydarzy? Czy może będę musiała nauczyć się żyć z jego widokiem? Czy będę musiała kiedyś schować tę miłość w głęboki zakamarek mojego serca i udawać, że jej tam nie ma?
Ile jeszcze dni upłynie na czekaniu na tą krótką chwilę, aby być bliżej niego? Aby móc spojrzeć na jego twarz, ogrzać się w blasku jego uśmiechu? Czy jest szansa, że kiedyś zapomnę?

Jak żyć, kiedy nie jest się szczęśliwym? Każdego dnia udaję, że wszystko jest ok. Wykonuję codzienne czynności, jak zaprogramowana.  Tak bardzo go kocham...a on jest tak bardzo odległy. Wręcz nierealny, sennym marzeniem, moją wyobraźnią. 



wtorek, 25 marca 2014

11.

"Miłość jest kom­bi­nacją podzi­wu, sza­cun­ku i na­miętności. Jeśli żywe jest choć jed­no uczu­cie, nie ma o co ro­bić szu­mu. Jeśli dwa, może to nie jest mis­trzos­two świata, ale blis­ko. Jeśli wszys­tkie trzy, to śmierć jest niepot­rzeb­na - tra­fiłeś do nieba za życia."
 William Wharton

Przeżywam kryzys. Te kilka dni życia w euforii osłabiły mnie fizycznie i psychicznie. W jego zachowaniu nic się nie zmieniło. Nie unika spojrzeń, raczy mnie uśmiechem. Tylko to wszystko mnie osłabiło. Niemożność powiedzenia mu tego, co czuję zabija mój organizm.
Kręci mi się w głowie. Mój wyznacznik utraty masy ciała...powiększa się. Obojczyki coraz bardziej widoczne. :-) Z czego się cieszę? Głupia jestem. Powinnam z tym walczyć. Ale nie chcę i nie umiem. Pierwszy raz w życiu miłość mnie oszołomiła. Pierwszy raz w życiu, widzę u człowieka blask, który się wydobywa z jego wnętrza. Dlaczego widzę to, czego nie widzą inni? Tak ślepo w niego wierzę? Tak bardzo na mnie działa? Gdyby tylko wiedział, co ze mną robi. Jak bardzo wywrócił mój świat do góry nogami.

To wszystko sprawiło, że odsunęłam się od męża. Żal mi go. Czuje zapewne mój chłód. Nie jest mi obojętny...to raczej przyzwyczajenie, że jest. Sam do tego doprowadził, że oddalam się od niego. Zbyt długo samotnie o nas walczyłam. O ten ogień, który się ledwo tlił. Nie miałam go sił sama podtrzymywać. Dałam za wygraną, kiedy po raz kolejny nie chciał dostrzec, że coś jest nie tak...

A może w ten sposób tłumaczę siebie?

Co daje mi pewność, że coś się zadzieje? Dlaczego czuję jego zainteresowanie?  Przecież wiem, że on koloratki nie porzuci...nawet gdyby do czegoś między nami doszło. Być może przyciąga mnie do niego tajemnica, jaką jest owiany? Jest dla mnie zakazany, może to tak iskrzy w moich trzewiach? Dlaczego tak rozpaczliwie go pragnę? Nie tylko fizycznie. Pragnę go pod każdą postacią. Pragnę jego spojrzenia, uśmiechu...pragnę go słuchać, patrzeć na niego. Wreszcie pragnę jego dotyku, smaku ust, pożądliwego spojrzenia. Pragnę go każdą komórką swojego ciała.
Prawie czuję burzę w moim umyśle. I niepokój, że przecież będę musiała sobie jakoś poradzić, niezależnie od tego, co może się wydarzyć.

Boże, po co zesłałeś na mnie tę miłość...?


sobota, 22 marca 2014

10.

"Jak mam roz­poznać swoją Drugą Połowę?
Nie bojąc się ry­zyka. Ry­zyka po­rażki, od­rzu­cenia, rozczarowań.
Nig­dy nie wol­no nam re­zyg­no­wać z poszu­kiwa­nia Miłości. Ten, kto przes­ta­je szu­kać, przeg­ry­wa życie. "
Paulo Coelho "Brida". 


Ten tydzień pokazał mi, że nie jestem anonimową osobą dla niego. Wtorek uchylił przede mną drzwi do jego uśmiechu...tylko dla mnie. Patrzył tylko na mnie, uśmiechał się tylko dla mnie. Tak jawnie i prawdziwie, że czuję tę energię aż do dzisiaj, w całym moim ciele. 
Niesamowite uczucie, kiedy nagle to, o czym myślisz i marzysz, odnajduje swoje małe ujście. Małe...ale jest. poruszyło się coś. Nie zapeszam, nie szaleje, chociaż z tyloma endorfinami nie da usiedzieć się na miejscu. 

To stało się tak nagle i niespodziewanie, że nie do końca zrozumiałam, że on uśmiecha się właśnie do mnie. Nie delikatnym uśmiechem, ale takim świetlistym, czystym, jasnym. W kościele...dodam. Sytuacja wywracająca moje serce do góry nogami. :-) Wtorkowe apogeum dosłownie zmiotło moją świadomość z powierzchni ziemi. Bo jak? Tak nagle? Coś się stało? Coś zrobiłam? A czy to na pewno do mnie? Pół godziny przebierania nogami, szamotaniny w sercu, rumieńców u mnie i u niego...w życiu czegoś takiego nie przeżyłam. 

Jest taki piękny, kiedy się uśmiecha. Taki łagodny i dobry. Uwielbiam jego głos...mogłabym przy nim zasypiać.


poniedziałek, 17 marca 2014

9.

"Kiedy dwie dusze, które poszukiwały się w tłumie, może od bardzo dawna, odnajdą się 
nareszcie; kiedy spostrzegą, że pasują do siebie, czują do siebie sympatię i uzupełniają się, mówiąc krótko: są do siebie podobne, wtedy zawiązując się między nimi wspólnota, gorąca i czysta tak, jak oni sami; jedność, która ma początek na ziemi, a kontynuację w wieczności. Ta jedność to miłość, prawdziwa miłość, taka jaką potrafi pojąć w 
istocie niewielu ludzi; ta miłość, która jest "religią", która ubóstwia ukochaną osobę, które życie rodzi się z nabożeństwa i namiętności, i dla której największe ofiary są najsłodszą rozkosz."


Świadomość, że minęliśmy się gdzieś w tym świecie, jest przygnębiająca. Myśli, co by było gdyby...nie pomagają. 
Snuję bajki w głowie, projektuję obrazy z nim. Jak można kochać kogoś, z kim nigdy się nie będzie? Kogoś, kto nie wie, co czuję. Za dużo tych myśli i za częste. Dałabym wiele za krótką chwilę spędzoną z nim...tylko on i ja. Poznać go choć trochę bliżej, spojrzeć w oczy, dotknąć dłoni. 

Czy jest to przeznaczenie, czy zupełny przypadek? Ile w tym jest działań z niebios? Czy jestem zbyt nieodporna na takie uczucia? Powinnam w końcu wziąć się w garść, powiedzieć sobie "zrób coś z tym kobieto!". 

Ten stan, choć męczący, podoba mi się. Lubię jego obraz w moich myślach. Jego ukradkowe spojrzenia. Co mu wtedy chodzi po głowie? Czy kładąc się spać, czasem się zastanawia, kim jestem...dlaczego na niego zerkam? Tyle pytań i żadnej odpowiedzi. 


niedziela, 16 marca 2014

8.

"Miłość to niedosyt istnienia [...]. To jakby całe brzemię czyjegoś istnienia pragnąć wziąć na siebie. Jakby pragnąć tego kogoś zwolnić z konieczności istnienia. Jakby pragnąć za tego 
kogoś także umrzeć, żeby on nie musiał doświadczać swojego umierania. "
Wiesław Myśliwski


On zawsze wie, co powiedzieć. Znajdzie pozytywy nawet w takiej pogodzie, jak dzisiaj. Z niecierpliwością czekam na koniec mszy bo wiem, że powie coś od siebie. Nie przeczyta z pisma, nie zarecytuje wyuczonej homilii. Słowa prosto od niego chłonę jak gąbka. 
On jest słońcem i gwiazdami. Rozświetla mrok i moje istnienie. 

Kiedy go widzę, nabieram sił na kolejne dni. Godzę się na cichą mękę jego widoku, byle tylko go zobaczyć.
Kiedy przekraczam próg kościoła, niemal czuję jego obecność i zapach. Cudny i upajający. Czuję jego myśli. Serce mi przyspiesza, kiedy nadchodzi moment jego wyjścia. I tą ulgę kiedy widzę, że jest. I znowu skradzione spojrzenia...moje i jego. Myśl, że on wie, iż istnieję...dodaje mi skrzydeł. . Wie, jak wyglądam. I patrzy...

On wie...że jestem.


Edit: 19:51

Pragnę usłyszeć swoje imię w jego ustach. Poczuć jego dotyk na swojej skórze.
Pierwszy raz kogoś tak bardzo pragnę. Tak bardzo, że to aż boli. Kocham Go.









sobota, 15 marca 2014

7.

"O ty­le sta­jesz się z dnia na dzień piękniej­szy, o ile wzras­ta w to­bie miłość. Bo miłość jest oz­dobą duszy, jest jej pięknem."
Św. Augustyn

Zabawne...kiedy dążę do realizacji swoich marzeń, zawsze odnajdują finał. Czy wielkie, czy małe. Powoli, mozolnie, czasem spontanicznie kształtują się, nabierają realnych barw.
W sytuacji mojej miłości do Niego, posiadam ostrą świadomość, że jest coś w moim życiu, czego nie potrafię dokonać. I to doprowadza mnie do szału. Nie można kogoś posiąść - bo nikt nie jest czyjąś własnością. Nie można kogoś zmusić do miłości - bo nie ma nikt prawa, by brać za niewolnika drugiego człowieka. Każdy ma swoją wolną wolę. Nie można komuś niszczyć życia, wchodzić bez proszenia na jego ścieżki, przerywać nić, którą jest z czymś powiązany.
Ale gdzieś z tyłu głowy, kołacze mi się myśl...chrzań wszystko! Zrób w końcu coś wbrew całemu światu. Rzuć mu się w ramiona, nie proś o pocałunek, wpij się w jego usta. Ujmij jego twarz w swoje dłonie, spójrz w oczy. Dotknij gładkiego karku, szepnij do ucha, że bez niego znikasz ze świata.

Nie mam prawa do Niego.

Nie mam nawet prawa patrzeć na niego tak, jak patrzę przez cały czas.
Odpuść mi Boże...



piątek, 14 marca 2014

6.

"Praw­dzi­wa miłość jest chy­ba samą tęsknotą i pragnieniem." 
Anna Kamieńska

Siedzę w kościele i czekam na jego spojrzenie. Tak, jak spragniony czeka na łyk wody. Jestem świadoma sytuacji i tego, z czym przyszło mi się zmierzyć. Chociaż jestem ciągle zmęczona z tego powodu, lubię ten stan. Czas wyczekiwania, aż go ujrzę. Słodka męka.

Chciałabym znaleźć jakieś zrozumienie...rozgrzeszenie. Chciałabym, aby ktoś mi powiedział, ze nie robię niczego złego. Jakieś poczucie, że ktoś rozumie.

Życie byłoby nudne, gdyby było mniej skomplikowane. Byłoby nudno, gdybyśmy pokonywali wszystko bez przeszkód i zawsze dostawali to, co nam się akurat zamarzy.

Kilka słów o Nim.

Bóg był dla niego wyjątkowo łaskawy. Załapał się we wszystkie kolejki, kiedy w Niebiosach dzielili darami.
Ma anielską urodę. Jeśli nie jest w czyimś typie...to i tak się podoba. Usta wprost idealne. Długie i smukłe palce u dłoni.  Ma najpiękniejszy uśmiech na świecie. Rozświetla nim wszystko wokół. Głos hipnotyzujący. Tajemnicze spojrzenie. Piękny, gładki kark (do którego mam słabość, podobnie jak do uśmiechu). Uwielbiam jeszcze to, że nawiązuje z wiernymi dialog po mszy. Zawsze coś pięknego i mądrego powie. Kochają go i babcie i dzieci. Młode kobiety się rumienią. Ile jest takich jak ja?
Wyjątkowy, zadbany, piękny facet. Czasem zastanawiam się czy wie, jak działa na kobiety? I czy jest świadomy tego, że jest prawie idealny? :-) Jest taką perłą w koronie. :-)




wtorek, 11 marca 2014

5.

"Nie ma nic bar­dziej nies­pra­wied­li­wego niż nieod­wza­jem­niona tęskno­ta. To na­wet gor­sze niż nieod­wza­jem­niona miłość."
Janusz Leon Wiśniewski


Są ludzie, którzy posiadają wewnętrzne światło, którym przyciągają innych. Takim światłem przyciągnął mnie właśnie On. Kiedy się uśmiecha, śmieją się też jego oczy. Każde słowo, każda nuta w jego głosie, niosą ze sobą spokój i wytchnienie. Niemal można poczuć fizycznie ciepło, kiedy się uśmiecha.

Momentami chciałabym poznać jego myśli, wedrzeć się do umysłu i zamanifestować swoje uczucia do niego. Chciałabym, aby spojrzał na mnie z pełną świadomością, kim jestem. Chciałabym, by poznał moje imię. Chciałabym być tak blisko, by poczuć jego oddech i ciepło skóry. Chciałabym, by dotknął mojej twarzy swoimi dłońmi...smukłymi palcami. Wszystko w nim jest takie świetliste.

Szybkie bicie serca, które pompuje moją krew, odbija się szumem w moich uszach. Organizm przyjmuje tę katorgę jak największe błogosławieństwo. Czy można tak kochać? Kochać aż do bólu? Czy można godzić się na taką mękę, zamknąć ją w sobie i nieść? Zadając sobie ból jak masochistka.

Z pokusami trzeba walczyć. Próbuję, ale chyba nie mam na to wielkiej ochoty. Kocham ten ból...


niedziela, 9 marca 2014

4.

"Miłość bez wzajemności zawsze jest najsilniejsza."
Stefan Kisielewski

Kocham takie klimaty. Jestem nie z tego świata.




Prawda, że jest to złośliwością losu? Kiedy się kocha kogoś bez wzajemności lub skrycie, miłość tę czuć w każdym nerwie naszego ciała. Można tłuc głową o ścianę, a to i tak niczego nie zmieni. Mogę chodzić tylko do kościoła i na niego patrzeć. 
Jakież ukłucie zazdrości godzi w moje serce, kiedy on uśmiecha się do zaprzyjaźnionych osób podczas mszy. Jest niczym strzała z lodu, która we mnie trafia. Szczęściarze. Mogę o tym tylko śnić.

Uczucie do niego przyniosło mi jeszcze jedną nowość. Poczułam, że kiedy przekraczam próg kościoła, zostawiam przed drzwiami wszystkie swoje problemy. Zrzucam balast z ramion. Wyciszam się. Nie, nie stałam się pobożną dewotką, ale stan ten pozwala mi na chwilę uchwycić równowagę, której mi tak w życiu potrzeba. 

Idąc tą drogą już jakiś czas, zastanawiam się kim jestem. Czy jestem złym człowiekiem, czy powinnam być za to ukarana? Czy poniosę tego konsekwencje? Nastał okres 40-dniowego postu. Jest to czas na duchową przemianę, na odrzucenie wszelkich pokus, czas na walkę ze słabościami. Ja ze swoją nie potrafię walczyć. A może nie chcę? Czasem wydaje mi się, że lubię ten stan bólu i niepokoju. Tą krótką chwilę, kiedy zamykam powieki i widzę jego twarz.

Dobranoc


sobota, 8 marca 2014

3.

"Miłość jest ty­ranem, wiesz? Nie da się jej uniknąć ani ut­rzy­mać na dys­tans. Przy­bywa, al­bo wra­ca, al­bo też zstępu­je, wszys­tko jed­no, i właści­wie możemy tyl­ko pod­nieść ręce do góry i być dob­rej myśli, prawda? "
Jonathan Carrol

Gdyby za każdą myśl o nim dawali mi złotówkę, byłabym już milionerką. Czasem tylko udaje mi się przemknąć niepostrzeżenie przez własne myśli. Ale one wracają. 
Ostatnio miałam go na wyciągnięcie ręki, mogłam spojrzeć na niego, na jego twarz. Poczuć jego bliskość. Bez słów...tylko skryte spojrzenie. Milion uderzeń serca na sekundę. Jak za szczeniackich lat. Poczuć coś takiego znowu...mimo wszystko bezcenne. 
Jestem uzależniona od jego widoku.

Pozdrawiam




piątek, 7 marca 2014

2.

"Do­piero późną nocą, przy szczel­nie zasłoniętych ok­nach gry­ziemy z bólu ręce, umiera­my z miłości. "
Małgorzata Hillar

Żyć z uczuciem, którego nie może się wyjawić, jest bardzo ciężko. Fizycznie czuje się obciążone serce i duszę. Każde mrugnięcie oka przynosi jego widok. Każdy obraz wyświetlany przed zaśnięciem, maluje się jego sylwetką. Barki są tak obciążone, że aż bolą. Ten miłosny balast męczy całe moje ciało. W głowie pulsuje wściekła myśl, na co mi to, na co? Realne zrozumienie swojego głupiego uczucia.

Nie chciałam go, nie prosiłam o to. Przecież nikt nie jest w stanie wmówić sobie "o to ten, w którym się teraz zakocham". I masz, zakochujesz się w tej samej chwili, gdy kończysz mówić ostatnie słowo.
Jeszcze gorsza jest myśl. Wyjawić mu to? Dać spokój? Iść do spowiedzi? A co to da? Jaki będzie miało wpływ no to, co się później zadzieje. Poprosi o przeniesienie? Zacznie ignorować, aż kompletnie rozszarpie moje serce? Po co niszczyć tę cienką nić, która kieruje jego spojrzenie na mnie. Po co go uświadamiać, po co burzyć mu jego spokój? Wystarczy, że ja żyję w chaosie. Przede wszystkim dobro innych. Tak żyła moja mama i mnie też tego nauczyła. Tylko czasem to okazuje się zgubne. Bo zapominam o sobie.

Chciałabym go nigdy nie spotkać, żyć jak żyłam, bez wiedzy o nim. Ale ponoć niezbadane są wyroki boskie. Tylko dlaczego ksiądz? Jestem sprawdzana przez siły wyższe? A może to on został poddany próbie? Daję zbyt intensywne sygnały, że moje serce szybciej bije na jego widok? Zbyt wiele pytań, na które zapewne nie uzyskam odpowiedzi.

Muszę ujarzmić burzę w moim sercu i głowie. Muszę wtopić tę miłość w szarą codzienność, może się uspokoi, uśpi. A może z czasem umrze? Może...




czwartek, 6 marca 2014

1.

''Kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. Miłość jest zap­rzecze­niem egoiz­mu, za­bor­czości, jest skiero­waniem się ku dru­giej oso­bie, jest prag­nieniem prze­de wszys­tkim jej szczęścia, cza­sem wbrew własnemu. ''
Vincet Van Gogh


Miłość bywa trudna. I może przytrafić się niezależnie od tego, ile ma się lat. Jest tropikalną burzą, galopującym koniem. Nie pyta, czy może wejść do twojego serca. Otwiera je na oścież, i rozsiada się nieproszona. Nie patrzy, że żyjesz z kimś od kilkunastu lat, że masz na pozór ułożone życie. Ale miłość bywa przebiegła, ona wyczuwa pozory. Szuka drobnego pęknięcia i drąży, niczym kropla skałę.
Nie patrzy na kogo padnie, na kogo skieruje uczucia. Jest egoistką i nie pyta o zdanie. Miłość bywa niewinną dziewicą i bezwstydną dziwką. Potrafi się rumienić, ale także czerwienić w szale, jakim targa twoim sercem. Miłość nie pyta o nic. Przychodzi i wciąga w tornado wszystkie Twoje zmysły.

Nie jestem szesnastoletnim podlotkiem. Ani czterdziestolatką w kryzysie. Mam 33 lata i nie spodziewałam się tego, co wstrząsnęło moim życiem. Tkwiłam spokojnie w swoim życiu, idąc na pamięć drogą, nie zbaczałam z kursu. Poddałam się monotonii. I chociaż na pozór nadal wszystko wygląda jak przedtem, to tkwię w samym oku cyklonu, który mną targa.

Zakochałam się. Zakochałam się w mężczyźnie, chociaż mam męża. Zakochałam się w mężczyźnie, który jest księdzem. On o tym nie wie. I nie zamierzam do tego doprowadzić. To uczucie jest na tyle silne, że bije mnie na oślep. Nie umiem sobie z nim poradzić.
W tym wieku, w tym miejscu, w którym się znajduję, nie powinno być pozwolenia na takie uczucie. Ale ono nie pyta czy może, ono się dzieje i jest.


Jednak nie od razu zwróciłam na niego uwagę. Pierwszy raz zobaczyłam go w ostatnie Święto Zmarłych. Szedł w procesji, i choć to on zwrócił na mnie uwagę, ja pomyślałam tylko...co to za ksiądz, który się za kobietami ogląda...
I zapomniałam. Ale mam dziecko, które w tym roku idzie do komunii, więc zaczęło się bieganie do kościoła i zbieranie podpisów. Raz, drugi, trzeci. Nie sama uroda jego tu podziałała, ale podejście do ludzi, szczególnie dzieci. Jego głos, uśmiech, sposób komunikacji z wiernymi. 
Przestałam jeść, bo żołądek skurczył mi się do rozmiarów grochu. Schudłam. Ciągle czuję niepokojącą tęsknotę za jego widokiem, jego spojrzeniem, uśmiechem, głosem. Pomiędzy codziennością, pracą, małżeńskim życiem, jest ta myśl, że nigdy go nie będę miała. Że to, co mi się przytrafiło jest tak surrealistyczne, że aż tragiczne. Sama siebie czasem za to nienawidzę, że dałam się tak wciągnąć. W największą, najgłupszą, miłość świata.